Słowo się rzekło - jest o kolendrze. Używacie? Ja używam zmieloną i w kulkach, ale zielony liść po raz pierwszy. Pierwszy raz na języku - zaskoczenie...i raczej nie zauroczenie! Tak jakbym jadła dym. Dziwnie brzmi i dziwnie mi smakowała. Jak S.D.M. Z miłością się - do niej [kolendry] - zmagam jak pszczoła z miodem, i ...już mi smakuje. W porywie pierwszego uczucia nawaliłam jej co niemiara do sałaty mojej wieczornej, i było pysznie.
A wiecie co rzecze Wielka Księga Ziół (autorstwa Lesley Bremnes)? Kolendra - Coriandrum sativum - uprawiana jest od 3000 lat! Chińczycy za jej pomocą chcieli osiągnąć nieśmiertelność. Wszystkie jej części mają mocny zapach - oj, mają! Ma dwa rodzaje liści - dolne: szersze, takie a la nać pietruszki oraz górne: nitkowate, powycinane. Coś niesamowitego...Można korzystać z nasion, liści, łodygi i korzenia. Przyspiesza rozwój anyżu w swej okolicy, ale szkodzi fenkułowi - usycha w sąsiedztwie kolendry.
Ja mam za sobą wypachnioną kolendrą sałatę (poniżej) oraz krupnik jaglany z wielkim pęczkiem kolendrowych liści (wkrótce).
Składniki:
- 1-2 główki sałaty zielonej
- pęczek liści kolendry
- dwa średnie pomidory
- oliwa z oliwek
- pieprz zielony
- kurkuma
- sól
- sok z cytryny
- garść nasion słonecznika
Wykonanie:
Liście sałaty oddzielamy, myjemy, suszymy, szarpiemy na małe kawałki. Pomidory parzymy, obieramy ze skóry, nasiona słonecznika prażymy na suchej patelni mieszając i przerzucając by się zezłociły, ale nie spaliły. Kolendrę myjemy, siekamy drobno.
Kolendra się puszy, a mięta to po prostu się bezczelnie tu wepchnęła na pierwszy plan; nieprawnie rzecz jasna... ;-)
Mieszamy sałatę, pomidory w kawałkach, kolendrę. Z oliwy, pieprzu świeżo zmielonego w młynku ręcznym, soli, cytryny i kurkumy robimy sos - "na oko", jak lubicie, ostrzej, łagodniej. Ja lubię dodać jeszcze starty ząbek czosnku, ale tym razem nie miałam. Sosem polewamy sałatę, dokładnie mieszamy. Posypujemy obficie słonecznikiem.