niedziela, 26 stycznia 2014

Smażę...chrust-i-już-go-nie-ma!

Chrust ostatni raz robiłam na lekcjach tzw. Praco-Techniki, czyli ZPT (Zajęcia Praktyczno-Techniczne) w bodajże V klasie Szkoły Podstawowej. Repertuar mieliśmy klasyczny - sałatki, zupa, naleśniki, chrust właśnie, kanapki - miło to wspominam. I wyobraźcie sobie, że od tamtej chwili NIGDY nie smażyłam chruścików. Mama nie smażyła nic w głębokim tłuszczu - faworków, frytek, racuchów ani pączków. Okres pączkowy miałam ja, natomiast dziś nadszedł czas na chruściki, zwane również faworkami. Oto one:




Gotuję...fasolowy garnek

Fasolowy garnek wzorowany na popularnej fasolce po bretońsku jest zarazem gęstą, gorącą zupą, trochę z gatunku zup gulaszowych, bardzo sycących. Planowałam wersję z wołowiną, ale jednak do garnka wpadła kiełbasa polska pieczona :-). Didi moja nie jest akurat fanem ani fasolki po bretońsku, ani bigosu, ani leczo, tzn. lubi fasolę bardzo, kapustę i owszem, szczególnie modrą, ale chyba nie odpowiada jej dodatek pomidorowy, czy może intensywny smak wyżej wymienionych potraw. Jednak my z Mężem bardzo lubimy, więc tym razem coś dla nas ;-):



czwartek, 23 stycznia 2014

Smażę...plendze czyli ziemniaczane placki

Plendze kojarzą mi się z moim Tatą - jakoś tak widzę go smażącego plendze, jedzącego je i po prostu lubiącego te pyszne placki :-) I dziś też ich zapragnęłam. Miałyśmy z Didi ucztę plackową na ostro. Jadałam je także na słodko z cukrem, ale nie podsyłam tego pomysłu Didi jako że - primo: jej słodyczowe dni to sobota i niedziela, secundo: nie jestem za tym by jadła biały cukier tak generalnie, zawsze szukamy zdrowszych zastępników. Także placki wciągałyśmy z keczupem i kiszonymi ogórkami.


środa, 22 stycznia 2014

Gotuję ...porową zupę-krem

Pławimy się, jak widzicie, w zupach kremach, lekko strawnych, dobrze przyswajalnych i rozgrzewających. Jeśli natomiast lubicie pływające w talerze kawałeczki tego i owego zawsze możecie jej nie miksować, albo kilka warzyw pozostawić w całości (po uprzednim ich odłowieniu ;-)). Tym razem raczyliśmy się smakowitą porowo-ziemniaczaną potrawą przygotowaną na bazie wywaru warzywnego. Posłuchajcie kuchennej opowieści:



wtorek, 21 stycznia 2014

Smażę...jaja sadzone ulepszone

Wraz z Didi bardzo lubimy jajka - ileż wariacji na ich temat można tworzyć...na miękko, na twardo, w kieliszku, w postaci cudownej jajecznicy z dodatkami (pieczarki, cebulka, boczek, pomidor...) lub bez, sadzone, faszerowane, w sałatce, ach i och! Didi zawsze czujnie pyta, czy TE jajka są od kurek, które biegały po trawie, czy tych bidul z klatek. No cóż, różnie bywa, przyznam się. W każdym razie, jeśli to tylko możliwe, konsumujemy jaja szczęśliwych kur. Tym razem sadzone na boczku z przyprawami (lub jakiejś dobrej wędlinie, my lubimy polędwicę sopocką oraz szynkę od zawsze z naszego lokalnego sklepu, oraz rzecz jasna własnoręcznie doprawiony i we własnym piekarniku pieczony schab w rękawie).

Ale jaja!!! Proszę bardzo:



Gotuję...marchwiowy krem na rozgrzewkę

A było to tak...myślałam pół dnia - co by tu na obiad zrobić, co by tu zrobić, a czasu było wówczas niewiele ;-). Różne obiadowe kombinacje krążyły wokół mnie aż w końcu - jest! To ona - zupa-krem mocno marchwiowa, pożywna, ciepła, rozgrzewająca i tym razem wegetariańska z malutkimi grzankami czosnkowymi. Zapraszam do lektury oraz degustacji (oczywiście po uprzednim własnoręcznym potrawy przygotowaniu ;-)):

Dodaj napis

niedziela, 19 stycznia 2014

Czytam ...jak Bór z Gaikiem wędrowali przez zimę

Bór i Gaik w zimowej szacie, a Didi i ja w kłębach chmur oraz szaro-burej mgły. Nadzieje Didi na lepienie bałwana spełzły na niczym, bowiem w czwartek nie zdążyłyśmy, śnieżna kula, która miała stanowić trzon brzucha została schowana uroczyście pod stołem na tarasie, by już następnego dnia zamienić się w brudnawy naleśnik. Śnieg spłynął, a my ratujemy się zimowymi lekturami. Jesteśmy w posiadaniu trzech części o Borze i Gaiku, w tym książki zimowej. Rok wydania - 1988, Krajowa Agencja Wydawnicza, Kraków. Swego czasu szukałam w necie informacji o jakichkolwiek wznowieniach tych miłych dziecięcych opowieści, ale nic z tego. Nawet w bibliotece miejskiej są na wykończeniu, że tak to ujmę, na tyle zniszczone, że się je utylizuje, a nowych nie ma gdzie nabyć. Także mamy wiosnę, jesień i zimę, lata brak. Może jednak ktoś z Was dokopie się do książek Jerzego M. Czarneckiego, Marka P. Krzemienia oraz Marka Pietrzaka i poczyta swemu potomstwu o dziadku Borze i wnuczku Gaiku, którzy wędrując po Tatrach snują tym razem zimową opowieść. Każdy sezon zaczyna się od wychodzenia spod czy może raczej z wnętrza skały. Słychać stary głos i młody głosik - "Ej raz! Ej raz!" To Bór z Gaikiem stękając podnoszą czy rozchylają skały i wychodzą na powierzchnię. Niedoświadczony, figlarny Gaik często wpada w tarapaty, a Bór cierpliwie snuje opowieść o kolejnej porze roku na Ziemi. Tym razem maluch wpada do jaskini, podziwia "przezroczyste drągi", czyli sople; układa siano w paśniku dla zwierząt, zachwyca się zwinnym zimorodkiem. A Didi wraz z nim wędruje przez zimowy krajobraz Tatr...

Druga lektura, o której koniecznie chcę opowiedzieć to Srebrny Dzwoneczek Emilii Kiereś, córki Małgorzaty Musierowicz, wydawnictwo AKAPIT PRESS. Opowieść snuje się latem na wakacjach u cioci Ani. Marysia stawia czoła różnym nowym sytuacjom, które choć stanowią wyzwanie dla nieśmiałej siedmiolatki, jednakowoż stają się sprężyną pozytywnych zmian w niej samej i w otoczeniu. Fascynujący tytułowy srebrny dzwoneczek z sercem w postaci dojrzałej czerwonej czereśni (patrz okładka książki) wciąż jakby wygrywa cichą przyjemną melodię...nie zdradzę, gdzie i u kogo się objawia. Didi po pierwszym czytaniu była zachwycona, tym bardziej, że może jeszcze ona sama tego nie dostrzega, ale klimaty są bądź już wkrótce będą jej bliskie. Idzie od września do szkolnej zerówki...Książka napisana jest w ciepły, ujmujący sposób - sama mam chęć przedrzeć się przez żywopłot do ogródka z białym domem albo oswajać złotookiego kota. 

I cóż jeszcze mam w zanadrzu? Książkę z serii MĄDRA MYSZ - Mam przyjaciela pszczelarza. Mówi o sobie, ze jest książką objaśniającą świat. Istotnie, Madra Mysz dobrze mówi ;-) Jak się robi miód? Jak wygląda ul od środka? Jak pszczoły przenoszą nektar? Hmmm, ...sama dużo się dowiedziałam od pszczelarza Karola. Książek z tej serii jest dużo więcej, a my jak się okazuje - daleko w polu, bo pierwszy raz nam w ręce Mysz wpadła. Niezbyt zimowo, wiem, ale miód w szafce stoi. Didi wodę z miodem uwielbia, miód na łyżeczce jest na topie, więc i o pszczelarzu można poczytać dla odegnania burych chmur. 


Niech się łąka przyodzieje w zimową szatę, niech z okapu się zwieszą sople zimne, rogate, niech na szybie mróz kredką wykreśli szlak bieli, niech nam bałwan  postoi choć do przyszłej niedzieli...tak oto wraz z Didi zimę nawołujemy, a tymczasem hop pod kocyk ze smakowitą książką pod pachą i też jest pięknie.



Uchwycona szybko zima - jednodniowy praktycznie epizod...Didi twierdzi, że Fufajka obudzi się z pewnością ze snu zimowego...dlaczego? Dlatego że nie ma śniegu, hmmm...czuję, że w tym tygodniu jednak pośnieży, miłogo wieczoru!

czwartek, 16 stycznia 2014

Piję ...pyszną kawę gotowaną

O napojach to jeszcze nie było...tzn. przebąkiwałam gdzieś tam w kuluarach, ale oficjalnie ani słowa...;-) A dziś jest, hrabianka De Kardammoni alias Goździkotta, czyli kawa gotowana 5-przemianowa z przyprawami. Nie dla Didi - mówię jej, że to kawa dorosła. Ona pije swego Anatola codziennie rano z wielkim smakiem od kiedy skończyła półtora roku. Pija tez herbatki ziołowe, kakao naturalne z miodem, wodę z miodem i imbirem i sezonowo soki, najlepiej te niedosładzane. Kto lubi kawę, niech się skusi:




Składniki:
  • szklanka wrzątku
  • 1-2 łyżeczki kawy naturalnej (ja lubię Astrę, ale nie tylko...)
  • cynamon
  • kardamon
  • imbir
  • goździki mielone
  • miód


Wykonanie:

W małym garnuszku zagotowujemy wodę (podaję ilość na szklankę, można zrobić więcej na raz dla gości, wówczas zwiększamy ilość wody i kawy). Gdy woda wrze, zmniejszamy gaz, wsypujemy na wrzątek kawę i gotujemy około 2-3 minut z dodatkiem cynamonu, kardamonu, imbiru i goździków (możecie któryś składnik pominąć, jeśli nie lubicie). Następnie aromatycznym napojem napełniamy filiżankę, ulubiony kubek, szklankę - co kto woli i słodzimy delikatnie miodem. Am mniam... ja piję kawę od 15 do 18 powiedzmy, rano mi nie służy. Rano pijam Anatola, a kawę "dorosłą" po południu. A do niej....hm, może rogalik...albo kostka gorzkiej czekolady albo w dni słodyczowe jakiś serniczek, makowczyk, itp, itd to już sobie sami dośpiewajcie.


A to jest mój ulubiony kubek, który został zakupiony w gnieźnieńskim sklepie Altom, gdy byłam w ciąży. Didi mówi, że na kubku to jestem ja, czyli Mama z nią w brzuszku ;-) i czemu nie, prawda?!



wtorek, 14 stycznia 2014

Gotuję...śląskie ze śliwką

Śląskie ze śliwką, czyli wariacja na temat kartofle i śliwki, a inaczej rzecz ujmując, co zrobić gdy zostały Ci pyry z obiadu i śliwki z kompotu ;-) Otóż, zrób wówczas kluski. Ja osobiście baaaardzo lubię wszelkie kluchy, pierogi, etc, etc. I dziś znów spontanicznie poszłam na całość - nie było to wcale planowane i ukulałam kluski. Zostały nam pyrki po obiedzie. A po sobotnim wypiekaniu rogalików, śliwki z kompotu. Część stała się rogalikowym farszem, parę wpadło nam do jaglanki z rodzynkami, żurawiną i migdałami, ale zaglądam do garnka...jeszcze są! Po prostu śliwki niezjadajki (jak ta bułka niezjadajka z Królestwa Bajki Ewy Szelburg Zarębiny). No i zaczęło się...mówię, Didi zrobię Ci kluski na kolację (myślałam o śląskich cackach z dziurką). Didi na to jak na lato. Już czeka z widelcem przy stole. Ale w trakcie akcji lepienia - przy czym już pięć śląskich furkotało w garze, natchnęło mnie na knedle ze śliwkami. Rzuciłam się czym prędzej do lodówki po owe nieszczęsne śliwki. Stan ich - doskonały, i tak oto nadziały mi kluski. Było pysznie...


Piekę ...banany na deser

Dziś Didi zapragnęła jednego ze swych ulubionych deserów - a mianowicie bananów pieczonych na patelni. Muszą być dojrzałe, słodkie. Jest to jeden z tzw. szybkich deserów, raz dwa i gotowy. Jadamy głównie krajowe owoce i raczej sezonowo, a zimą przyrządzam je na ciepło, żeby nie działały nadmiernie wychładzająco i zaśluzowująco. Ich natura orzeźwiająca jest na upały jak na znalazł, a zimową porą lepszy rosół i pieczone pyry, jednak dziś ...był banan (u mnie ze wspominaną już gotowaną kawą).


poniedziałek, 13 stycznia 2014

Piekę...cebularze żytnio-orkiszowe

Z połowy drożdżowej kostki powstały rogaliki, z połowy cebularze, czyli placuszki z dołkiem wypełnionym farszem cebulowym (i pieczarkowy byłby odpowiednio, ale wówczas musiałyby nazywać się pieczarkarze). W sumie przypominają mi one takie pizzerki, ale skład ciasta nie jest dokładnie składem ciasta na pizzę. Na zimowe wieczory są w każdym razie w sam raz. I tym razem ominęłam z daleka mąkę pszenną i cukier. A cebularze zniknęły w mgnieniu oka - dobre także na zimno, poza tym można je odgrzać nawet na patelni delikatnie natłuszczonej oliwą z oliwek.


niedziela, 12 stycznia 2014

Piekę...rogaliki drożdżowe na śliwkowo

Zachciało mi sie drożdżowych wypieków ;-), a konkretnie rogalików - z punktu widzenia mojego stosunku do cukru niezbyt zdrowotnych, jednakowoż smacznych, no i nieco lepiej strawnych dzięki regularnemu już u mnie dodatkowi do białej mąki - kurkumie i imbirowi. Poza tym śliwki z własnego ogrodu, własnoręcznie zaprawione to już jest coś. Rogaliki wyszły smakowicie - możecie je podrasować mąką orkiszową lub ksylitolem. Podaję wersję podstawową:



Szykuję ... sałatka z rukoli pod prażonym orzechem

Jest to pierwszy wpis do akcji Miksera Kulinarnago Orzech na widelcu. A jakże...orzechów ci u nas dostatek - można się w nich tarzać jak w kulkach kolorowych robią to maluchy, więc wędrują bezustannie (orzechy nie maluchy) na stół w tej czy innej postaci. Didi też je podskubuje, wcześniej pomagała zbierać spod drzewa - woziła rowerkiem na taras. A zatem prezentujemy sałatkę, która może wystąpić jako osobne danie, na przykład lekka kolacja czy wśród innych sałatek, czy do obiadu. Wydaje mi się, że najlepiej smakuje na ciepło, to znaczy pieczarki muszą być ciepłe i orzechy też. Jednak co kto lubi...sami oceńcie.



Smażę...naleśniki z fasolową i twarogiem

Obietnicy czynię zadość - wczoraj pasta fasolowa on its own, dzisiaj jak nadzienie/farsz do naleśników, powszechnie znanych i lubianych. Jako że pasta była/jest mocno curry w smaku, przygotowałam dla Didi nadzienie z twarogu, przypominające mi nasze z Siostrą dzieciństwo. Naleśniki z wielkiej patelni okazały się bardzo sycące, także Didi zjadła jeden zaledwie:


Didi zlizała kropelki czekoladowe, które zaczęły się na gorącym naleśniku przyjemnie rozpuszczać, a następnie przytsąpiła do wnętrza, czyli twarogu...;-)


Uśmiech...zostałyśmy nominowane do Liebster Blog Award

A tu niespodzianka - zasiadam do kompa po spożyciu słusznej porcji rogalików drożdżowych i równie słusznej drożdżowych cebularzy okraszonych rukolą ze słonecznikiem, a tu miła nominacja od http://malaimama.blogspot.com/ do Liebster Blog Award - znaczy czytają nas, Didi!


Cytuję:

„Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował”.


sobota, 11 stycznia 2014

Szykuję ...pasta z fasoli z mocną nutą curry

Zainspirowana wpisem Kuzynki, postanowiłam i ja sprawić sobie kolejną pastę na chleb i jak sami zobaczycie nie tylko (bo i do naleśników się zdała odpowiednia). Oryginalny przepis znajduje się tutaj:


A moja wersja jest nastepująca, zapraszam do lektury:



poniedziałek, 6 stycznia 2014

Piekę...gofry spontaniczne z "co się nawinie"

Zachciało nam się gofrów - były już tu kiedyś dyniowe - ale tym razem pełen spontan, czyli patrzymy, co mamy i to w gofry i na gofry wykładamy ;-) Didi dzielnie mi asystowała - tak w przygotowaniach, jak i w konsumpcji napchana jak chomik z żalem porzuciła ostatni kawałek, jak mówi mądrość ludowa - oczy większe od żołądka. Jednym słowem zrobiliśmy sobie gofrową kolację:



Gotuję...zupa z soczewicy na zimę

Kiedyś w jednym z postów na fejsbukowym fanpejdżu pytałam o Wasze ulubione zimowe potrawy/smaki, czyli co by się zimą pojadło. Pojawiła się między innymi myśl o zupie z soczewicy z imbirem. W końcu zabrałam się za nią - tym razem w wersji niewegetariańskiej, ale z mięsa zawsze można ją okroić. Didi mówi na nią grochówka, nieomylnie rozpoznając smak strączkowych :). I bardzo jej zresztą smakuje, albowiem moja córka bardzo grochówkę lubi. A soczewicowy krem jedliśmy już w wersji podstawowej z kromką chleba z masłem i pieprzem ziołowym, z ryżem basmati jako wkładką, z makaronem świderki oraz kiełbasą czerniejewską (wkładka nr 2), a także z rozpuszczonym w jej płynnym wnętrzu żółtym serem. Wariacji jest nieskończenie wiele, a podstawa następująca:



sobota, 4 stycznia 2014

Gry planszowe na zimę górą!


Zima to nie zima, Didi tęskni za śniegiem - sanki niebieskie czekają, spodnie narciarskie, grube rękawice, etc, etc a tu wczesny marzec - niby przyjemnie, ale nienaturalnie, cóż...tak czy owak ciemno jeszcze wieczorami, do lata daleko - i wtedy właśnie życie wstępuje w stare i nowe gry planszowe. Nową mamy z Biedronki - dwie w jednym: gra w pizzę, a raczej komponowanie składników na tejże (zdrowy szpinak konkuruje z bekonem ;-0) oraz druga opcja: sklep, w którym Didi uczy się liczenia oraz układania kolekcji przedmiotów (wg tego samego koloru lub tego samego rodzaju, na przykład można zgromadzić pięć różnych kucyków, jest to bowiem sklep z zabawkami, lub pięć przedmiotów zielonych - kucyk, auto, miś, klocki, robot, itp). A stare, ale jare gry? Oooo, tu błogosławię w duchu zapobiegliwość wspólną naszej rodziny, by przechować gry moje i Siostry. 

Dziś zaprezentuję Wam Na zakupy. Odkryłam ją podczas mojego ostatniego pobytu w Poznaniu ...i wspomnienia wróciły. W sumie mi jedna partyjka zakupów wystarczy na chwilę obecną, ale Didi jest zachwycona. Poza tym pamiętam, że i ja lubiłam w nią grać. Okazało się nawet, że dorobiłyśmy/dorobiłam - nie wiem, nie pamiętam, kto i kiedy - dodatkowe karteczki do gry. Dzięki tamu podwoiła się ilość produktów dostępnych w sklepie lat 80-tych. Oj tak, 80-tych. Nie ma w nim mięsa, jest mleko i śmietana w szklanych butelkach, pralinki, zupa w proszku, oranżada, lemoniada, napój (fioletowy, cokolwiek by to miało znaczyć... ....). Gra właściwie przeznaczona jest dla dzieci umiejących czytać, gdyż karteczki przedstawiające poszczególne produkty należy rozłożyć w opisanych odpowiednio miejscach. Są koszyki - mamy tylko dwa, dwa zaginęły w czasoprzestrzeni, kostka, oraz pionki. I trzeba po prostu robić zakupy, a potem...hmmm, ugotować obiad? W każdym razie Didi tak robi, a najbardziej czai się na czekoladę i pralinki ;-). Jest rozgoryczona, gdy w zamian dostaje przyprawę do zup lub pieprz. czy ktoś pamięta tę grę?




Najlepiej jest w kącie sklepu - potrójny towar - czekolada, baton, praliny....




Piekę ... wyborny sernik Mamy ;-)

Właśnie tak, przepis jest od Mamy :-), u Rodziców go jadłyśmy zeszłej niedzieli i zachwyciłyśmy się smakiem i aromatem, nic nie wolno zmieniać zatem ...(jak mówią słowa piosenki o pewnej gruszce, która chce być chuda jak pietruszka). Serniki bardzo lubię piec - bywały u nas i z brzoskwiniami i 5-przemianowy z książki Anny Ciesielskiej, i na jogurtach greckich, i na ciemnym spodzie, i z białą czekoladą - w sumie trudno byłoby mi orzec, który najlepszy. Ten dołączy do kolekcji, tym bardziej że jest BARDZO PROSTY W WYKONANIU. Oczywiście został ustawiony, że się tak wyrażę według pięciu smaków i zamiast białego cukru użyłam ksylitolu:



czwartek, 2 stycznia 2014

Czytam...jak Cecylka Knedelek przespała bal

Dzięki Didi świat literatury dziecięcej bezustannie odkrywa przede mną swe uroki ;-). Jesteśmy między innymi w posiadaniu serii książek Joanny Krzyżanek o Cecylce Knedelek i jej pierzastej przyjaciółce gąsce Walerii (wydawnictwo Jedność dla Dzieci). Tytułowe Poletko Truskawek, Ulica Ciasteczkowa oraz Fabryka Czekolady i Kawiarenka pod Wisienką nie mają przed nami tajemnic. Jednak trafiłysmy na nowość - Cecylka Knedelek i kolorowe bale. Plany Cecylki i gąski na zabawę spełzają na niczym bowiem pogrążone w marzeniach o tejże ....zasypiają snem błogim i wstają dopiero na śniadanie. Ale nie na tym koniec - książka pełna jest urokliwych ilustracji autorstwa Zenona Wiewiurki oraz ....uwaaaaaaaaga!! - przepisów kulinarnych. Tak, tak...w tym właśnie tkwi urok Cecylkowej serii - książki bajeczki, książki opowiadania okraszone przepisami oraz mega-smacznymi fotografiami owych pyszności. Tym razem w wydaniu balowym znajdujemy:


środa, 1 stycznia 2014

Szykuję...żelki buraczkowe dla łasucha

Pamiętacie ekskluzywne serduszka z soku marchwiowego, do zrobienia których zainspirowała mnie Smakoterapia? Otóż dziś miało miejsce drugie podejście do tematu: eko-żelki robione w domu, czyli czarne serduszka z czerwonym połyskiem...

Zasadnicze elementy nie uległy zmianie, smak wzmocniłam jedynie odrobiną mielonych goździków plus łyżeczka ksylitolu oraz agar-agaru (dodawanego do wrzącego soku buraczanego). Jest to taki smakołyk raz na jakiś czas zimą, bo jednak i burak wychładza i forma podania, tzn. żelko-galaretka z lodówki...na mały kęs do gorącego kakao z cynamonem, imbirem i miodem (w przypadku Didi). Myślę, że wiosną i latem bardziej poeksperymentuję w tej dziedzinie. Dziś nie mogłam się powstrzymać mając buraki i sok zeń uzyskany...Zauważki moje dotyczą odżywiania dziecka wg Pięciu Przemian - kto zainteresowany, temu polecam już wspominaną Kuchnię Pięciu Przemian dla dzieci zdrowych i alergicznych  Moniki Biblis oraz Magdaleny Dudek, a także książki Anny Ciesielskiej i Bożeny Żak-Cyran Odżywiaj dziecko w zgodzie z naturą.


Szykuję...pasta uniwersalna paprykowo-twarogowa

Miało być więcej przepisów na pasty do chleba (Axa wie o czym mówię ;-0 ), także dziś wystąpi kolejna - paprykowo-twarogowa, mniam. Sekretem, tak sądzę, są pieczone w piekarniku papryki - jest to moja najulubieńsza wersja papryki - pyszny, miękki, czerwony kapturek jak z bajki o krasnoludkach. Okazało się, że jest to pasta iście uniwersalna - i do chleba, i do pieczonych kartofli (tudzież gotowanych w wodzie), i do przepysznej sałatki z buraczków zwanej Carpaccio Buraczano Di Paprykoza, a nawet na schaboszczaka w panierce z ciasta naleśnikowego. Jednym słowem dla każdego coś miłego ;-) Na zimę to może najlepiej do pieczonych pyrek takie rarytasy ale jako że razem z Didi mamy first thing in the morning - owsianka to żeśmy sobie pozwoliły na ochłodę w postaci prezentowanej pasty:



Piekę ... babkę cytrynową Kardamo

Od razu zaznaczam, że przepis pochodzi z zaprzyjaźnionego blogu Piecz i gotuj z Kardamo. I powiem jeszcze, że nigdy mi babki nie wychodziły - zawsze był zakalec i myślałam, że się wścieknę po prostu ... ;-/// Tym razem - victoria!!!! Wyszła - oto link do oryginalnego przepisu :


Jedyne co zmieniłam to zamiast cukru białego dałam brązowy, dodałam około 1 centymetra korzenia imbiru startego na tarce o drobnych oczkach, ułożyłam produkty w kolejności Pięciu Smaków (także doszło trochę kurkumy). I moja babka piekła się 50 minut (w oryginale jest 40, ale każda kuchenka jest inna) na dolnej i górnej grzałce, sprawdzałam patykiem. Oto dokumentacja fotograficzna ;-) - Didi i pewien 7-latek, który lubi tylko babki i drożdżowce byli ukontentowani, także polecam przepis:

Drukuj

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...