środa, 23 kwietnia 2014

Wyśmienity sernik z białą czekoladą

I tak sobie słodzimy pod tę wiosenkę...;-)dziś prezentuję sernik z białą czekoladą -przepis pochodzi z portalu kulinarnego Prześlij Przepis, ale postanowiłam się nim podzielić, byście mogli upiec, uraczyć się i podać dalej. Jakiś czas temu do przepisu tego wlaśnie podanego na PP dołączyłam moje zdjęcia, dziś przedstawię je u nas w Porach roku ;-).



Składniki:
  • 1 kg sera (ja używam w wiaderku Jana)
  • opakowanie herbatników owsianych
  • 5 jajek
  • 3 białe czekolady
  • 10 dkg masła
  • 1 opakowanie cukru wanilinowego
  • 1 opakowanie budyniu waniliowego (lub śmietankowego)
  • 1 tabliczka gorzkiej (lub innej) czekolady na polewę
  • szczypta kurkumy
  • szczypta imbiru mielonego
Wykonanie:

Herbatniki trzeba pokruszyć, wymieszać z roztopionym masłem i tą lepką masą wylepić dno blaszki
wyłożonej papierem do pieczenia (w przepisie tortownica, ja miałam moją tradycyjną mniejszą prostokątną).

Białka oddzielamy i ubijamy, czekolady roztapiamy w kąpieli wodnej - ja kładę miseczkę z czekoladą połamaną w kostkę na garnek z wodą. Maź czekoladową studzimy.

Ser mieszamy z żółtkami, czekoladą, cukre wanilinowym, budyniem, kurkumą, imbirem (daję takie większe szczypty, solidnie musicie "szczypnąć" ;-)) oraz delikatnie z białkami. Masę sernikową wykładamy na spód z ciastek.

Pieczemy około godziny w 160 stopniach (autorka radzi wstawić brytfankę z wodą pod sernik na czas pieczenia, zrobiłam tak i był wilgotny - dobry patent, polecam!!).




Polewę zrobiłam z roztopionej gorzkiej czekolady.
Sernik spotkał się z dużym uznaniem biesiadników - stołowników, także polecam!



wtorek, 22 kwietnia 2014

Wiosna w pełnej krasie

Na ogrodzie zrobiło się po prostu pięknie, wczoraj rozkoszowałyśmy się wiosną w Uzdrowisku Pod Kaliną, jeszcze nieozdobioną pięknymi białymi kulkami, ale już daje na zapowiedzi - są tuż, tuż. Didi była za nazwą Uzdrowisko Pod Pęcherznicą (nazwa krzewu zapamiętana od Babci, byłam w szoku). Jednak kalina brzmi bardziej nastrojowo, pęcherznica mimo całej swej krasy się nie umywa. 

Ogród kipi od kwitnących jabłoni, czereśnia już w stadium między kwiatem a owocem, podobnie śliwy, a jabłonie zachwycają i pysznią się swym aromatycznym okryciem. Podobnie tawuła bieli się i pachnie jak szalona. Wschodzi rzodkiewka, cebula, koper, sałata, burak liściowy, marchewka. Odwiedzają nas całe stada ślimaków, dżdżownica wpadła z wizytą nawet do piaskownicy, a ptaki różnej maści i pierza tańcują w żywopłocie. Didi namówiła mnie na rozstawienie namiotu indiańskiego, kocyk rozłożony, sandały sprowadzone ze strychu. Berek, zabawa w chowanego i badminton wróciły do łask. A uwieńczenie stanowiło wicie wianka z mleczy (nie lubię nazwy mniszki :-/) oraz uszczknięcie jednej małej rzodkieweczki.

A teraz sobie popatrzcie - było to tak:




Modrzewiowy przesyt, miękkie kitki do przytulania, szyszki do wąchania, całość do chowania ;-)




Przepych tawuły...


A w zagonach rzodkiewkowo...



Ślimak, ślimak pokaż rogi, dam Ci sera na pierogi ;-)


Młodziutki chrzan do pogłaskania...


Didi w przeszło 30-letnim moim (!!!) kapeluszu frotte...;-D



Cynamonowe Mamy

No to odpaaaaaaaaaaaaalamy! Co? Bloga po prawie miesiącu...;-) nie popisałyśmy się, o nie, ale cóż...życie nie fraszka, różnie bywa. A dziś start w wirtualną przestrzeń kulinarną z ciastem marchewkowym mojej Mamy, pysznym sprawdzonym i choć cynamon kojarzy się zimowo, to my go spożywamy all year round. I niedawno ponownie raczyliśmy się rodzinnie tym pysznym wypiekiem. A otóż i on - placek, lub ono - ciasto:




Drukuj

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...