Trochę spóźniony ten wpis, przyznaję...zbieram się i zbieram ;-) A tu mięta bucha zielonością w ogrodzie. Szaleje melisa, oregano i absolutna świeżynka w mojej kuchni czyli kolendra w postaci liścia, nie nasion mielonych, które dotąd używałam. Wyrosła bujnie na zagonie; cały łan kolendry...ale o tym w innym poście, bo miało być na miętowo, a ja tu bajdurzę o wszelkich ziołach. A zatem do dzieła:
Składniki:
- miska ciasta naleśnikowego
- duża garść posiekanej mięty
- pęczek zielonych szparagów
- oliwa z oliwek do smażenia
- liście mięty do dekoracji
- imbir mielony
- sól
Wykonanie:
Miętę posiekaną, rozciachaną drobniutko wymieszać z ciastem naleśnikowym. Ale się wycwaniłam, powiecie z tym ciastem. Ale czy ktoś nie wie jak zrobić naleśniki? Ha! Oto jest pytanie...Wspomnę tylko, że tym razem smażyłam je z dwóch rodzajów mąk - pszennej i ryżowej z dodatkiem jaj, mleka, soli, kurkumy i imbiru mielonego.
Naleśniki nakrapiane miętą smażymy na dużej patelni - cienko, grubo jak kto lubi.
Osobno gotujemy szparagi z dodatkiem soli i imbiru. Następnie szparag idzie w naleśnik. Formujemy rulonik, względnie kieszonkę, półksiężyc, zdobimy miętowymi liśćmi i wcinamy.
Naleśniki wyszły bardzo sycące, lekko orzeźwiające (jeśli te cechy mogą iść w parze?!). Szparagi są pyszne, nie muszę zachwalać. Zielonych nie obieramy, no jak już ktoś bardzo chce to trochę u dołu. Choć i tak łebki są zawsze najlepsze...Didi miętowa wersja bardzo smakowała. Teraz szykujemy się na sernik z melisą - przepis rodem z Wielkiej Księgi Ziół. Jak popełnimy to Wam pokażemy :-D I kolendrę też pokażemy a jakże. Może nie będzie trzeba nawet długo czekać ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz