sobota, 30 listopada 2013

Gotuję...owsianka ryżowa wyborowa :-D

I w końcu jest, oto ona - obiecywana, zapowiadana owsianka ryżowa. Podkreślę, że wraz z Didi owsiankę jadamy od początku istnienia Didi, czyli gdy została namierzona we mnie, tj. w czwartym miesiącu jej sprytnego ukrywania się, połowa lipca 2008, jem owsiankę, a zatem i ona ją jadła, bo do niej nieprzerwanie płynęła ;-). Ale i mała Didi rozpoczęła osobistą konsumpcję wersji niemowlęcej w wieku około 6 miesięcy. Teraz stanowimy wspólnotę owsiankową, modyfikowaną zależnie od pory roku (wiosną, latem więcej owoców - gdyż one zawsze orzeźwiają, wychładzają); z kolei jesienią, zimą wersja podstawowa bez szaleństw, żeby swe narządy wewnętrzne dogrzewać. 

Na moim profilu portalu Przyślij Przepis podałam jakiś czas temu przepis na owsiankę całoroczną w wersji max, czyli jak ugotować wielki owsiany gar i go przechować - możecie tam sobie zerknąć. Podaję link:


Ale od pewnego czasu gotujemy owsiankę ryżową, tzn. z dodatkiem ryżu brązowego lub basmati, czy słodkiego. Podaję przepis poniżej na dwie porcje - tą ilość zjadamy z Didi na pół rano. Najpierw po przebudzeniu kawa zbożowa z odrobiną cynamonu, imbiru i kardamonu, po około pół godziny owsianka.

piątek, 29 listopada 2013

Czytam...i jest ze mną Niebieska Niedźwiedzica...

No, nie mogłam, nie mogłam...podarować sobie tego posta! Jestem zachwycona pewną lekturą i po prostu I must share it! Oto ona - Niebieska Niedźwiedzica Joanny M. Chmielewskiej. Mądra, piękna opowieść...czytaliście sobie, swoim dziatkom? W Niedźwiedziej Dolinie urodziła się niebieska niedźwiedzica i choć była piękna, jej futerko lśniło jak chabry o poranku, jak błękitne niebo, to nie zaakceptowano jej. Normalne niedźwiedzie są brunatne, czarne, białe albo szare - nie ma niebieskich niedźwiedzi, niebieskie niedźwiedzie nie istnieją - tak rozumował Król Doliny i inni jej mieszkańcy. Ale przecież Ona była - Azul - niebieska niedźwiedzica. Czy nie czujecie się czasem jak niebieska niedźwiedzica, że nijak nie pasujecie do brunatnych? Chociaż czasem tak się nie dzieje? A ile przyczynków do dyskusji z dzieckiem na temat tolerancji. Didi już zamówiła sobie powtórne czytanie Niedźwiedzicy, a Kopciuszek odśpiewywany w kołysance dwa wieczory z rzędu miał na imię Azul. A, czytając zwróćcie koniecznie uwagę na pewne okulary, znajdujące się w posiadaniu Króla - macie takie na nosie, czy nie? Widzicie ślady swoich słów na trawie?...Palące, niszczące czy miękkie i niewyrządzające krzywdy?

środa, 27 listopada 2013

Gotuję...pomidorki na przechowanie

 Pomidorki przepyszne z letniej grządki zamknięte zostały w słoikach na gorsze czasy (trudne czasy, ciężkie czasy panie mój, przyszło nam zostawić wszystko wdziać wędrowny strój, i kapelusz pełen myśli nieść na głowie uroczyście...trudne czasy, ciężkie czasy, panie mój...tak to jakoś Pod Budą śpiewali,,,;-0)

Przepis zamieszczę, ale bez pośpiechu, bo czy ktoś ma późnolistopadowy zagonek z koktajlowymi? Bo ja nie...juz zima biała się skrada, dziś szron na trawnikach rano, jak mawiał pewien znajomy czadź istna, prawie gardło Achillesa (to samo źrodło - znajomy neologista)...

A pomidorki tu zamiściłam w związku z poprzednim postem, gdy nie mam świeżych otwieram słoik z zaprawionymi. Są bardzo dobre! Polecam je do greckiej zupy z dyni, którą wkrótce zamieszczę...


A przepis na pomidorki pochodził z zasobów pani Koronowianki z portalu Przyślij Przepis, nawet sobie miłą konwersację na pomidorkowy temat prowadziłyśmy ...

Gotuję...pyszna modra kapusta w dobrym towarzystwie

Didi jest wielbicielką wyraźnych barw ba talerzu - buraczki, tytułowa modra kapusta, intensywnie żółta polenta z kaszki kukurydzianej, etc. zatem dziś do akcji wkracza...kapusta, bynajmniej nie głowa pusta, lecz pełna pysznych liściorów ;-)w swej 5-przemianowej odsłonie. Towarzyszą jej krążki cukiniowe w panierce oraz cale stadko pomidorków koktajlowych (letnią porą mieliśmy wysyp na ogrodzie i człowiek miała chęć wciągać te miniaturki soczyste prosto z krzaczka).

Prezentowany przepis pochodzi z drobnymi modyfikacjami z książki Moniki Biblis Kuchnia Pięciu Przemian dla dzieci zdrowych i alergicznych, towarzystwo już własnego pomysłu:

poniedziałek, 25 listopada 2013

Czytam...przygody kropelki wody

Po absolutnie zakręconym dniu, nie może zabraknąć czasu na czytanie z Didi. Ona by po prostu na to nie pozwoliła. Na szczęście Biblioteka Miejska miasta Gniezna ma dla nas jak na razie możliwości i zasoby właściwie nieograniczone...Chwilowo na tapecie znajduje się Drobinka Śmieszynka, czyli przygody kropelki wody autorstwa Liliany Bardijewskiej (miałyśmy już przyjemność czytać Księżniczkę Koronkę i Księcia Hafcika tej samej autorki). Sama Autorka zaprasza do podróży z wciąż przeistaczającą się kropelką wody, która raz jest piękną ażurową śnieżynką w ogrodzie Tomaszka, którą malec obserwuje pod lupą (jest to skrytym marzeniem Didi, by w śnieżny dzień, ale taki bardzo śnieżny, czyli koniecznie musi padać śnieg, obserwować przez szkło powiększające spadające płatki - należy wówczas założyć rękawiczki i kawałek szala naciągnąć na usta, by śnieżka pod lupą nie przetransformowała zbyt szybko w rzeczoną kropelkę, czyli innymi słowy co by na nią zbyt mocno i ciepło nie chuchać), to znów mini-górą lodową albo orzeźwiającą morską bryzą. Dziś razem z wiatrem Pędziwiatrem i kropelką w postaci bryzy opuściłyśmy ciepłe morza pełne niesamowitych stworów: meduzy baletnicy, koników morskich i płaszczek udających morskie dno. Opowieść ta stanowiła inspirację dla następującej po niej kołysanki dla Didi, a mianowicie dzień w dzień śpiewanej kołysanki o Kopciuszku. Motyw jakże tradycyjny, jednakowoż codziennie modyfikowany według wyobrażeń Didi i jej chwilowych fascynacji. Dziś Kopciuszek był syreną zamieszkującą południowe wyspy, o wdzięcznym imieniu (mam na myśli Kopciuszka, nie wyspy) Rafa Koralowa. Został zaproszony do podwodnego zamku z muszli, by po licznych perypetiach okołobalowych, poślubić wymarzonego księcia. Jak widać, względnie słychać, siłą oddziaływania lektur jest ogromna.

sobota, 23 listopada 2013

Opowiadam..

OPOWIADANIE TRZECIE CZYLI FUFAJKA WSPOMINA PRZYJACIÓŁ

Hm, na wyraźne życzenie niektórych czytelników i wielbicieli oto ono ...opowiadanie trzecie. Póki jesień powoli wkraczająca w zimę trwa, póty Fufajka będzie nas zaszczycał swą obecnością. Didi codziennie śledzi jego przygody, ba! dziś podobno Fufajka wpadł do jej termosu niby do studni głębinowej, a nawet przez chwilę siedział pod kredensem. Zdaniem Didi, Fufajka jest wszędzie, w kilku miejscach naraz i ona doskonale go zna. Przekonuje mnie, że o, o właśnie był tu dopiero co, tam widzisz siedzi na parapecie i rozmawia z Kasztanką i Cytrynką (małe lalki bliźniaczki). Ja natomiast twierdzę, że Fufajka pragnie pozostać raczej niewidzialny i jeśli nawet wyjdzie już na ogród w swej zielonej pelerynce pod czerwonym jak mak parasolem, to usłyszawszy najlżejszy szelest w pobliskich krzewach, daje nura do swej norki i tam siedzi niby ta przysłowiowa mysz pod miotłą...

środa, 20 listopada 2013

Gotuję... delikatna szarlotka dla wszystkich

Obiecane ciasto nadchodzi...Otóż, w sobotę popełniłyśmy z Didi szarlotkę. Nie było to grzeszne wykroczenie, albowiem jest ona pieczona bez cukru - taki przepis pochodzący z książki Moniki Biblis Kuchnia polska według Pięciu Przemian, bardzo smaczny zresztą i prosty do wykonania. Jako że nasze słodyczowe dni to sobota i niedziela, wypadało przyrządzić coś na ząb, tym razem coś delikatnego. Didi ruszyła pełną parą do pomocy, do konsumpcji również.

Czego nam potrzeba?

niedziela, 17 listopada 2013

Na jesienne wieczory zabaw garść...

Kto - a może która z Was - pamięta papierowe lalki wycinane pracowicie z papieru, szykowane dla nich ubranka, ba! całe rodziny lalek, mężów, dzieci, akcesoriów codziennego użytku? Ja miałam teczkę wypchaną po brzegi papierowymi postaciami i wspólnie z Siostrą rozkładałyśmy na podłodze nasze pracowicie pokolorowane dzieła, a teraz...wycinam dla Didi takież lalki. Ale - uwaga! - to wyższa szkoła jazdy, mamy bowiem lalki w strojach ludowych, dziś był na tapecie strój kaszubski. Jest Pan Lalek i pani Lalka (aczkolwiek Didi upiera się by Pan na imię miał Amanda, nie mogę jej od tego odwieść...;-)). Stroje trzeba najpierw kolorować według wzorów, oczywiście wycinać i ubierać. Są nawet miniaturowe postaci grające w tej przebierance rolę dzieci, też na ludowo...W każdym razie zajęcie to idealne na listopadowy wieczór, konkurujące jedynie z czytaniem książek (of course!), względnie partyjką Chińczyka czy wspólnym pieczeniem ciasta.


sobota, 16 listopada 2013

Gotuję...placuszki z dyni - galeria

Galeria, czyli jak wykorzystać masę dyniową na gofry, gdy nie mamy gofrownicy ;-) 

Wszystkie składniki przygotować jak na gofry dyniowe, z masy smażyć na rozgrzanej patelni placuszki - gdy patelnia jest naprawdę gorąca nie trzeba ciągle dolewać oleju, wystarczy raz - potem placki są dobre także dla maluchów. Małej Didi odsączałam mokre od oleju placki różnej maści na ręcznikach papierowych. Dodatki dowolne - u nas była konfitura wiśniowa, ale co Wam się zamarzy...





Do tej rodziny placków należą oczywiście ziemniaczane, cukiniowe, kabaczkowe...co kto lubi :-)

piątek, 15 listopada 2013

Gotuję...gofry dyniowe w dwóch odsłonach!

To był zdecydowanie pomysł Didi ;-)...Maaamo a możemy zjeść gofry na obiad? Ale i mnie chętka brała ogromna by takowe przygotować, a co?! Dynia w gofrowej jesiennej szacie jest przepyszna - gorąco polecam! Obiad był tak sycący, że nikt nie miał chęci na kolację. Co będzie potrzebne? Pytanie za sto punktów - oczywiście, dynia! Otóż i ona - z własnego Fufajkowego ogrodu, odmiana mała, mocno pomarańczowa, niezwykle praktyczna dla niewielkich ambitnych ogrodów. Tadam!!! Królowa listopada nadjeżdża...:


...wraz z pokorną maleńką dyniową służką u boku, dzidziuś w miękkiej skórce - na gofry zużyłam około 30 dkg dyni, waga bez skóry i nasion. Pestki pracowicie łuskam i wyjadam wnętrze - jest bardzo zdrowe, suszone pestki zachowują 20% właściwości tych świeżych.

czwartek, 14 listopada 2013

Opowiadam...

OPOWIADANIE DRUGIE CZYLI PODRÓŻE FUFAJKI W WYOBRAŹNI

Fufajce niestraszne są mgły poranne. Choć my z Didi nosa nie wytkniemy, on owszem...spaceruje pod drzewami, klapie maleńkimi kaloszami w mokrej trawie i stertach wilgotnych liści czereśni, podskubuje rukolę i poświstuje cichutko nucąc jesienną melodyjkę o sikorce Zdziśce i połciu słoniny...Humor mu dopisuje, jakże by inaczej...Fufajka dziś rano wybrał się na przechadzkę. Przy jego wzroście była to podróż niebylejaka - z rozsadnika pod kalinę, prosto przed siebie w stronę tawuły i aaaaaż pod czereśnię - to już blisko ulicy więc był ostrożny. Mgły mgłami, ale rannych ptaszków nie brakuje..a on niewątpliwie nie chce być widziany.

piątek, 8 listopada 2013

Czytam....królewny Florentynki zatrzymanie jesieni

Wszystko układa się prawidłowo...niedawno orzechy kradła Florentynce nieznana jesienna wiewiórka; dziś królewna usiłuje zatrzymać jesień. Didi słuchała zafascynowana opowieści o wrzucaniu liści na drzewa, przyklejaniu ich do gałęzi i w końcu przyszywaniu, byle tylko nie spadły. Jeśli spadną, wówczas przyjdzie zima - tak powiedział Tato Florentynki, król Lukrecjan. Pozycja Katarzyny Ziemnickiej wciąż u nas na topie, tym bardziej że inspiracji listopadowych w niej mnóstwo. Ludziki z kasztanów już u nas bywały, a liści ani swoich rękawów Didi do gałęzi jeszcze nie przyszywa. Zagląda jedynie do pewnej dziupli w orzechu na ogrodzie. Poszukuje zaprzyjaźnionej sowy, być może tej z wiersza-kołysanki Joanny Papuzińskiej (tomik Kołysała mama smoka); tej co to ma obudzić nockę, gdy tylko się słońce schowa, by mogła znów wędrować...Sowy u nas brak, niestety. Dziś rano jednak widziałyśmy na okapie drewutni dwie przepiękne sójki.


czwartek, 7 listopada 2013

A na ogrodzie...

A na ogrodzie brukselka, stąd pomysł na tartę...; seler, łan rukoli jakże bujnej o tej porze roku, nieśmiały majeranek, który odrósł po raz trzeci czy czwarty po kolejnych ścinaniach oraz trochę orzechów pod drzewami, bo większa ich ilość suszy się już od dawna w workach na strychu. Jeszcze tylko liście pograbić do końca, wyjąć seler, ściąć majeranek, wyjeść małą kapustkę, ogród przekopać i można czekać na śnieg ;-)...No, może coś by się jeszcze znalazło, gdy mi się przypomni zamieszczę przypominajkę w tej zakładce. Ogrodnictwo to dla mnie wielka przyjemność, ale wciąż jestem zdecydowanie greenhornem, no może taki zapalony beginner i potrzebuje sama porad miast ich innym udzielać. Jednak zauważkami na temat zmienności pór roku w MOIM ogrodzie dzielić się będę a cieszyć a napawać...!

Opowiadam...

OPOWIADANIE PIERWSZE CZYLI FUFAJKA  WSŁUCHUJE SIĘ W LISTOPADOWY DESZCZ

Bohaterów opowiadań wymyślonych dla Didi jest przynajmniej kilku, ostatnio gościł u nas Fufajka, mały stwór w zielonej pelerynce. Mieszka w naszym ogrodzie, śpi pod suchym liściem. Zgromadził sporo takowych w ciepłe październikowe dni, teraz...ze świecą by szukać. Mokro, mokro, mokro...resztki niezgrabionych liści jabłoni, śliw i czereśni leżą w nędznych kupkach na trawniku. O nie, teraz Fufajka by użył jak to się mówi jak pies w studni. Fufajka to zawołany gospodarz. Ma norkę, lub ujmijmy to bardziej elegancko - mieszkanie blisko rozsadnika - myślę, że niedaleko malw, tych bordowych, których niebywały wzrost porównywaliśmy latem ze wzrostem Didi ;-). Fufajka mieszka między głazami ułożonymi wokół rozsadnika. Gdy nadchodzi listopad skrzętnie nagromadzone zapasy orzechów i ziół, oraz suszonych owoców wypełniają jego małą podziemną spiżarnię. Musicie wiedzieć, że Fufajka jest naprawdę bardzo mały, dla niego cały orzech włoski przypomina no..powiedzmy dynię, tę możliwie największą.


Gotuję...oto dziś jesienna tarta z brukselką i pomidorem

LISTOPADOWA TARTA Z BRUKSELKĄ I POMIDOREM 

Zdecydowanie jestem za sezonowością potraw, zjadanych warzyw, owoców i dostosowaniem temperatury tychże posiłków do aury za oknem. Jednym słowem - jak chłodno, listopadowo i dżdżysto nie wcinamy z Didi sernika na zimno z galaretką tylko zupę kartoflaną z dużą ilością cebuli, porów i kolendry (na przykład, bo składniki dobrać można wedle gustu). W jesień wpisują się też w moim mniemaniu doskonale wszelkie tarty warzywne. Dziś była brukselkowo-pomidorowa, aczkolwiek pomidory stanowiły raczej dodatek i służyć miały pewnemu przełamaniu smaków.


środa, 6 listopada 2013

W listopadzie, w listopadzie..

Od tych słów zaczyna się urzekający mnie nieodmiennie wierszyk ze starej książki dzieciństwa - Cudowne Okulary Lucyny Krzemienieckiej (czy ktoś pamięta?):


W listopadzie, w listopadzie drwa brzozowe w piec się kładzie

kiedy się rozpalą żarem, miło słuchać baśni starej..
O pierniczku malowanym, o orzeszku pozłacanym,
o długachnej złotej nici, o krasnalku, co był tyci...

Listopadową mokro-słotną porą mam chęć recytować sobie smacznie ten wierszyk rozkoszując się ciepłym piecem i kawą z dodatkiem imbiru, goździków i kardamonu. A wracając do wspomnianej książki, to właśnie jesień bardzo nastraja do jej czytania - szczególnie opowiadanie, bajka o braciach miesiącach, którzy przed oknem Zbigniewka prezentowali swe wdzięki i uroki. "Ej, z tym wichrem, z tym listopadem trudno dać sobie radę!" narzeka pani Kręcinosek. Po moim ogrodzie też wiatr nosi liście, a Kręcinoskę niejedną też bym znalazła ;-) szczególnie w listopadzie. 

Mnie jednak zmienność pór roku jednakowo zachwyca i nawet ten listopadowy początek pisania cieszy. A z lektur dziecinnych na dziś, oprócz wspomnianych Cudownych okularów, mamy z Didi Przygody Królewny Florentynki Katarzyny Ziemnickiej oraz Michała Rusinka Wierszyki domowe. Smakowicie się zaczyna, szczególnie że Florentynka łapie na tak zwanym gorącym uczynku pewną wiewiórkę, podkradającą z królewskiego kosza orzechy suszące się na dziedzińcu (na czasie, na czasie panie dziejku jakby powiedział stary Bór do Gaika). A w domu to dzisiaj wkradłyśmy się z Didi do sypialni - Utwór Lampka nocna okazał się wybitnie bliski czytającej na głos, a właściwie motyw o czytaniu niedozwolonym rzecz jasna książek pod kołdrą, przy czym lampka nocna stanowi tu gwóźdź programu, pełni rolę kluczowa, etc, etc

Szczególnie jesienią spędzamy z Didi więcej czasu w bibliotece miejskiej. Miejsce to wywołuje u Didi niesłabnący entuzjazm - raz, książki; dwa, ilustracje do baśni zawieszone na przyjemnej korkowej tablicy, trzy - gry planszowe w czytelni. Co powiecie na listopadowe układanie mozaik z drewnianych klocków lub partyjkę nieśmiertelnego Chińczyka? Didi jest zawsze za...

Summa summarum, wara Kręcinoskom od naszego listopadowego obejścia, gdy nadejdzie lato czasu nie znajdę na puzzle 500 kawałków z hamburskim portem, a teraz jak znalazł...Kto się przyłączy? Jedyne czego obawia się Didi w listopadzie to uwałnica, względnie pioruna...Chwilowo mamy tu jedynie na podorędziu równy deszczyk, zatem chwytamy za lektury. Dobranoc ;-)

Drukuj

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...