czwartek, 27 lutego 2014

Gotuję...puree ziemniaczane z przyprawami w zielonym towarzystwie

Kontynuuję na zielono - po kremie brokułowym kolej na brukselkę, fasolkę szparagową - smaczne, zdrowe towarzystwo dla jeszcze smaczniejszego, rozgrzewającego ziemniaczanego puree. Toż to nihil novi - powiecie: puree z ziemniaków, ale trochę inaczej przyrządzane, choć jeśli ktoś gotuje wg Pięciu Przemian i uwzględnia w potrawach wszystkie smaki, równoważy je itd. to istotnie puree to baza i nic nowego, lecz do dzieła, koniec gawędzenia!


wtorek, 25 lutego 2014

Gotuję...pyszny krem brokułowy

Oj pyszny był pyszny, zjedliśmy w trymiga. A było to tak, że ostało mi się trochę rosołu z indyka gotowanego z mnóstwem warzyw i przypraw, wybornego. I pomyślałam, a nuże by tak go w krem przemienić? I tak się stało. Nabyłam dorodne brokuły i uwarzyłam zupę (uwarzyłam, uwarzyłam, byka tu nie ma, nie ważyłam na wadze, ino pichciłam). A trochę na zielono mi się zachciało, to na pewno ku wiośnie:



Czytam...o zielonych jajkach sadzonych i zielonej szynce wędzonej

Wielka miłość Didi ostatnich dni to książki Dr. Seussa - amerykańskiego autora i ilustratora dziecięcych lektur. Mamy aktualnie w domu sześć pozycji, rzecz jasna dzięki Bibliotece Miejskiej we wspaniałym, zachwycającym, po prostu świetnym tłumaczeniu Stanisława Barańczaka (ukłony). Dowcipne, prześmiesznie ilustrowane, psotne historyjki Didi każe sobie czytać co wieczór. Ja głosuję za Słoniem, który wysiedział jajko. Didi aktualnie darzy największą estymą Kota Prota, Specjalistę od Psot. Do książek dołączone są płytki CD z tekstem angielskim - do nauki wymowy. Angielska wersja Didi chwilowo nie pociąga, bardziej ja jestem zainteresowana. Didi woli angielski na własne potrzeby - Maaaama, a jak jest po angielsku 'ślimak' (Didi pełznie przez kuchnię na kolanach, jest właśnie Ślimakiem, więc jak nazywam się po angielsku...) i tu następuje seria językowych prowokacji, czyli - Mama, a jak jest po angielsku 'śli', a jak 'ślima', itd, itp. Didi rozkłada wyrazy na czynniki pierwsze, że tak to nazwę i ze śmiechem czeka na wynik.

W każdym razie Dr. Seuss z Barańczakiem u nas rządzą i nie omieszkam zaraz dać próbki tekstu, gdyż na to po prostu zasługuje (postaram się wychwycić także kulinarne wątki na potrzeby tego bloga, choć one wiodące nie są, no może w Zielonych jajkach sadzonych tak - tu jest to wątek zasadniczy z morałem dla niejadków):

"Zielone jajka?
Co to za bajka?
Zielona szynka?
Gdzież okruszynka
sensu w tej bredni?
Czy odpowiedni
dla tej potrawy
jest kolor trawy?"

Jak przekonać niejadka, drodzy, no jak? Może towarzystwo myszki pomoże, albo rudego lisa, może wizyta kozy? "Wizyta kozy! Czuję dreszcz zgrozy." Ale finalnie mamy happy end i potrawa przypada do gustu, a co się człowiek uraczył lingwistycznie to się uraczył, nawet sam by te jaja i szynkę wciągnął z rozkoszą.

Kulinarnie ze Słonia, który wysiedział jajko to może być o tym, że słoń Konstanty namówiony przez niecnego ptaka Grzebieluchę, zwanego też Podpuszczajką do wysiadywania jaja, miał w planie żywić się bananami (które potrafił zrywać z wielką gracją) oraz bigosem z konserwy. Hmmm, dał biedak radę i wysiedział pisklę słoniowe, więc chcieć to móc nawet na ubogiej diecie.

A co z Protem? Mamy dwie pozycje - Kot Prot oraz Kot Prot znów gotów do psot. Prot zachwyca swą ekwilibrystyką na piłce jednocześnie gotów jest do tworzenia piętrowej piramidy z.... - posłuchajcie:

 " "A to jeszcze nie wszystko!",
Rzekł nam Słynny Kot Prot.
"Całe to widowisko
Zaraz urozmaicą
Garnek zupy z kopystką,
Taca, fikus z donicą,
Druga książka, tort, młot, 
Puszka groszku i szprot:
Puszczę w ruch wszystko razem,
Posilając się zrazem,
Popijając też kefir,
Tańcząc zwiewnie jak zefir
I tłumacząc zjawisko
Zórz polarnych. To wszystko,
Pomyśleliście? Skąd!
Taki wniosek to błąd!
Nie, to jeszcze nie wszystko!",
Rzekł nam Słynny Kot Prot."

Ach, i tak dalej w tym tonie...psot tu co nie miara, ale wszystko się dobrze kończy, Didi siedzi oczarowana, uśmieszki przelatują jej przez buzię, szczególnie przy 'kontratubasie' (skrzyżowanie tuby z kontrabasem z Na każde pytanie odpowie czytanie). Dodam jeszcze, że Fufajka już się obudził i opala się na lutowym słońcu z rozkoszą. Didi czeka na opowieści, więc czas do nich wrócić. Pozdrawiamy!


Oj, pograłby Prot na takich dzwonkach, pograł...i jego wszystkie Kotki Protki z kapelusza także...


Ale dzbanuszków zacnych już byśmy mu nie dały, oj nie...potukłby w drobny mak, Specjalista od Psot.


A w naszym ogrodzie wróbelki, kosy, gołębie i inne śliczności ćwierkają...zapraszamy, jadło damy!

sobota, 15 lutego 2014

Piekę...piwne rogaliki Joasi

Zachwycam się tym przepisem - prosty, łatwy, a taki smaczny...oto one: rogaliki i kopertki pieczone na piwie, znalezione na obserwowanym przeze mnie blogu Smakołyki Asi. Piwo jest absolutnie niewyczuwalne w wypieku, zatem Didi była dopuszczona do konsumpcji, co bardzo chętnie podjęła. Akcent 5-przemianowy w postaci kurkumy, imbiru dorzuciłam...Hm, było to w weekend, czyli nasze dni słodyczowe, więc wszelkie wyrzuty sumienia stały grzecznie w kącie na karnym jeżyku ;-) Przepis podaję poniżej (oraz link do oryginału wraz z podziękowaniem za taki bombowy przepis, już rozpowszechniony wśród rodziny i zanjomych)


piątek, 14 lutego 2014

Kulinarne inspiracje, czyli Smaczny Elementarz Cecylki Knedelek

Jest to obiecany wpis literacko-edukacyjny, stanowiący bazę, inspirację, podpowiedź dla naszych kuchennych poczynań, a mianowicie liter wypiekanych z ciasta francuskiego. Mamy bowiem w rękach kolejną książkę wydawnictwa Jedność dla dzieci, autorstwa Joanny Krzyżanek - Smaczny Elementarz Cecylki Knedelek. Urocza, puchata, uwielbiająca kolorowe chustki gąska Waleria rozpoczyna naukę czytania - by móc w końcu samodzielnie czytać na głos sobie i Cecylce o przygodach czerwonego stworka Lulili. Didi towarzyszy gąsce w jej zmaganiach i zafascynowana  pisze wciąż nowe i nowe litery. Dziś kopiowała pracowicie wyrazy z innej naszej lektury (Pluszcz i Dzwoniec przy mikrofonie, autor - Kalina Jerzykowska) - między innymi: sowa, kot, żołędziowy żołnierz, itp. Zapał jest wielki...Zarazem Elementarz to książka kucharska okraszona zabawnymi wierszykami, opowiadaniami, zadaniami nawet dla pilnych młodocianych (zaraz dam próbkę ;-)).
Efekt finalny - litery upieczone, litery pracowicie pisane  w wielkim bloku rysunkowym, alfabet układany na podłodze w formie drewnianych puzzli-pociągu (zdjęcie poniżej). Jednym słowem jest ciekawie, pouczająco i smakowicie. Czegóż chcieć więcej? 









No i jedzie nasz pociąg nie z daleka, a z bliska, a spod kredensu - wiezie litery, a Didi układa go z ogromnym entuzjazmem, liczy litery, nazywa...Jej faworytem został Eskimos, rozmawia z nim na liczne tematy, czy podoba mu się w jego wagonie, co lubi jeść i czy mu u nas nie za gorąco...na zimę zabawa i konwersacja jak znalazł.

A co z wierszykami a propos liter gąski Walerii? Oto i one:
Ot, choćby weźmy takie "Ś":
(cytuję): 
 Ślimak
- Pięknaś jak jaśmin, droga oślico, 
i piękne u ciebie, oślico, lico -
mówi oślicy ślimak na moście,
 a ona na to dodaje donośnie:

- A tyś malutki
i słodki jak ptyś.
I ładny jak ościk.
To po co ten pościk?

- Ślinka u oślicy? -
łypnął ślimak okiem.
I niewiele myśląc, 
umknął stamtąd bokiem.

Po czym następuje przepis na literę "Ś" z ciasta ptysiowego z bitą śmietaną, mniam, mniam.

I jeszcze jeden przytoczę:

Dźwig
Wlazł raz kiedyś dziad na drabkę,
chcąc tam przymocować dziabkę.
Dziwne dźwięki tam wydawał,
jakby mierzył i dodawał.
- Młotek, linka, gwoździe w mig
za godzinę będzie dźwig.

- To drabina jest nie drapka
i motyka, a nie dziabka! -
zawołała z dołu babka.

- Babko, to nie ma znaczenia,
kiedy dźwig jest do zrobienia.
I nim minął dzionek cały,
dziadka dźwig był doskonały.

No i pięknie jest, zachęcamy do smacznej lektury alfabetu oraz wypiekania go z rozmaitych rodzajów, odmian i kolorów ciast. Być może po popełnieniu liter z ciasta francuskiego zabierzemy się za kolejne...


wtorek, 11 lutego 2014

Gotuję ...krem cukiniowy z kształtnymi grzankami ;-)

Zupa krem powraca cyklicznie na obiad, na kolację - wszelakie dobra warzywne i przyprawowe się w niej kryją - a zatem chwała zupom! ;-) Tym razem zrobiło się cukiniowo. Wiem, wiem...- to nie sezon na cukinie, a miało być zgodnie z porami roku, etc, etc. Ale ja cukinie od pewnego czasu bardzo, ale to bardzo lubię i poluję na takie ładne, młode sztuki w sklepach Lidl i wówczas nawet zimą czy wczesną wiosną je przyrządzam. A swoją drogą, to w sezonie szalejemy równo, bo cukinia pięknie rośnie w naszym ogrodzie, ale na to przyjdzie czas latem to wtedy pogadamy. Obecnie cukinie from Lidl rządzą i zupkę upichciłyśmy smakowitą. Didi stosunek do cukinii podlega dużej zmienności - jednak zupę polubiła. A już kształtne grzanki wywołały ogromny entuzjazm :-D. Przystąpmy więc do dzieła:





poniedziałek, 10 lutego 2014

Piję...herbatę ziołową TLACI

Gdy po raz pierwszy zetknęłam się ze skrótem TLACI, byłam nieźle zadziwiona i skonsternowana. Cóż to jest?! Jakaś tajemna nazwa nieodgadnionego naparu ;-))? Jednak forum ze strony Anny Ciesielskiej wkrótce rozwiało moje wątpliwości: jest to krótko mówiąc skrót ukuty z pierwszych liter ziół składających się na herbatę własnoręcznie przyrządzaną. Pijemy ją z Didi od wszechczasów w różnych wariacjach:


niedziela, 9 lutego 2014

Piekę...alfabet na oliwkowo ;-)

Ha, i co na to powiecie? Owszem, piekłyśmy litery - no, nie wszystkie, ale zawsze. Inspiracją stała się gąska Waleria i Cecylka Knedelek, o nich jednak w następnym odcinku - edukacyjno-literackim - natomiast tym razem prezentujemy nasz wypiek prawie jak zupę literkową Marty, psa, który mówi. Uwieńczeniem był Order Uśmiechu dla Didi, która zaangażowała się w zdobienie liter oliwkami (równie chętnie oliwki podkradała - uwielbia je!). Opowieści naszej posłuchajcie:


Piekę ...babkę ziemniaczaną, czyli bambrzok

Och no wariacji ziemniaczanych nigdy dosyć...w końcu zdecydowałam się na upieczenie bambrzoka, o którym słyszelim, słyszelim, ale nie pieklim. Didi brała czynny udział (najbardziej interesowała ją konsumpcja boczku, ale i efekt końcowy znalazł jej uznanie). Ziemniaków mamy dostatek, wory stoją czy raczej polegują w piwnicznej izbie, więc przepis jak znalazł. Przepis jak znalazł z książki Grzegorza Ostrowskiego Wakacje w kuchni. Autor proponuje podróż kulinarną od polskiego morza po polskie góry, przez Czechy i Słowację, Węgry, Francję, Hiszpanię, Włochy...Mamy tu nawet pikantne pierożki z Jamajki , omdlały imam z Turcji czy ryba w mleku kokosowym z Hawajów. Mmmm, zachwycam się przepisami, pomysłami, komentarzami...Trochę ten wpis będzie książkowo-kulinarny, zatem. A skąd babka ziemniaczana? A strona 22 Wakacji mówi mi, że z polskich gór, ale czyż ona nie jest też z Wielkopolski? Sami oceńcie:


piątek, 7 lutego 2014

Szykuję...pyszną pastę z awokado

Przeżyłyśmy niedawno radosne chwile z...awokado. Udało mi się wybrać właściwe egzemplarze w Lidlu a następnie doprowadzić je do fazy dojrzałej ;-) Przedtem zdarzały się wpadki, czyli kroję delikwenta, a on fe - twardy, niedojrzały i niesmaczny. W necie natknęłam się na następującą podpowiedź - niedojrzałe awokado jest twarde jak czoło, dojrzałe, takie w sam raz - jak nos, a przejrzałe - miękkie jak policzek. No cóż, sprawdzajcie je jak Wam się podoba, ale moje po przeleżeniu paru dni w ręczniku papierowym , szczelnie owinięte, dojrzało jak nos i mogłyśmy się z Didi zachwycić pastą na chleb. Prezentujemy:



wtorek, 4 lutego 2014

Piekę...pieguska po-chruścikowego

Co zrobić z białkami, co zrobić z białkami po...faworkach? Zostało mi 6 białek po smażeniu chrustu i nie miałam chęci na bezy (za słodkie). Znalazłam satysfakcjonujący mnie przepis na kotlet.tv, przepis na ciasto o nazwie miłej a zachęcającej - piegusek. Dlaczego? Bo ma piegi makowe. Znacie? Pewnie tak?...Hmmm, ja nie znałam, więc byłam podwójnie zadowolona, że próbuję czegoś nowego. Ciasto jest łatwe do wykonania:


Drukuj

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...