poniedziałek, 10 lutego 2014

Piję...herbatę ziołową TLACI

Gdy po raz pierwszy zetknęłam się ze skrótem TLACI, byłam nieźle zadziwiona i skonsternowana. Cóż to jest?! Jakaś tajemna nazwa nieodgadnionego naparu ;-))? Jednak forum ze strony Anny Ciesielskiej wkrótce rozwiało moje wątpliwości: jest to krótko mówiąc skrót ukuty z pierwszych liter ziół składających się na herbatę własnoręcznie przyrządzaną. Pijemy ją z Didi od wszechczasów w różnych wariacjach:




Składniki:

TLACI = TYMIANEK + LUKRECJA + ANYŻEK + CYNAMON + IMBIR
względnie TLAI, czyli bez cynamonu, lub wersja podstawowa TLI, a teraz do rzeczy, podaję proporcje:
  • 1,5 litra wrzątku
  • 1,5 łyżeczki tymianku
  • 1,5 łyżeczki lukrecji
  • płaska łyżeczka anyżu
  • 1/4 łyżeczki cynamonu
  • płaska łyżeczka imbiru


Wykonanie:

Do wrzącej wody wrzucamy po kolei zioła i gotujemy około 3 minut - herbata może postać z pół godziny przed piciem. Przepis i proporcje podałam z Anny Ciesielskiej Filozofią Smaku. Wydaje mi się, że trzeba jej siłę, że się tak wyrażę, siłę herbaty dostosować do swego smaku. I dziecka, jeśli poicie dzieci. Ja ostrożnie stosuję cynamon, bo Didi od nadmiaru dostawała plamy na buzi. Poza tym, czasami zamiast tymianku daję kwiat nagietka, albo jeszcze przed tymiankiem pokrzywą (wówczas jest to herbatka na krew - poziom żelaza). Czasem po imbirze dorzucam ciut kardamonu i goździki. Albo zamiast anyżku koper włoski - jego nasiona.

Herbata jest pro-laktacyjna, piłam ją masami, czy może raczej hektolitrami, gdy karmiłam Didi przez 20 miesięcy. Didi z początku dostawała delikatną wersję niemowlęco-dziecinną, w kolorze słomkowym. Teraz ze swoim małym termosem z herbatą chadza na zajęcia przedszkolne do Klubu Malucha. Dodam, że według pór roku, że pozwolę sobie posłużyć się tą myślą przewodnią bloga, jestem zdecydowanie przeciwna spijaniu zimą butli zimnych napojów rozmaitego pochodzenia i podejrzanego składu z cukrem i syropem glukozowo-fruktozowym na czele.

Dorzucę jeszcze garść informacji o wyżej wymienionych ziołach:

TYMIANEK:
Ma działanie bakteriobójcze i odkażające (płuczę nim gardło przy infekcji). Łagodzi bóle żołądka, ułatwia spalanie tłuszczów. Znajduje się w przemianie smaku gorzkiego, zatem między innymi usuwa nadmiar śluzu z organizmu.

LUKRECJA:
Oddziałuje przeciwwirusowo, przeciwzapalnie, wykrztuśnie. Wzmacnia żołądek, śledzionę, wątrobę - regeneruje te narządy. Ma zdecydowanie słodki smak (nie można z nią przesadzić, niektórzy jej nie lubią, ale nie trzeba walić jej łychami do herbaty)

ANYŻ:
Pobudza pokarm u mam; wzmaga czynności trawienne, oddechowe. Stosuje się go przy kaszlu, generalnie przy chorobach dróg oddechowych.

IMBIR:
Zarówno korzeń świeży jak i sproszkowany mają naturę rozgrzewającą. Imbir rozprasza śluzy w organizmie, leczy kaszel i katar. Pomaga przy problemach jelitowych, żołądkowych  (świetnie łagodzi, wręcz niweluje mdłości i w ciąży i w trakcie miesiączki, i przy chorobie lokomocyjnej). W ogóle cud nad cudami ;-)

Materiał ziołowy opracowałam w oparciu o książkę Moniki Biblis i Magdaleny Dudek Kuchnia Pięciu Przemian dla dzieci zdrowych i alergicznych, wyd. EscapeMagazine.

Wracając do samej herbaty - gotuję porcję codziennie rano, daję Didi do termosu. Jeśli jest w domu, pijemy ją sobie po trochu wraz z kawą zbożową, oraz wodą z miodem i imbirem. Ja oczywiście piję dorosłą kawę również ;-) Polecam, czekam na komantarze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...