No to odpaaaaaaaaaaaaalamy! Co? Bloga po prawie miesiącu...;-) nie popisałyśmy się, o nie, ale cóż...życie nie fraszka, różnie bywa. A dziś start w wirtualną przestrzeń kulinarną z ciastem marchewkowym mojej Mamy, pysznym sprawdzonym i choć cynamon kojarzy się zimowo, to my go spożywamy all year round. I niedawno ponownie raczyliśmy się rodzinnie tym pysznym wypiekiem. A otóż i on - placek, lub ono - ciasto:
Składniki:
- 2 szklanki startej marchwi (= około 3 średnich marchwi)
- 2 szklanki mąki pszennej
- 4 jaja
- 2 łyżeczki cynamonu
- szczypta imbiru
- szczypta soli
- 1 szklanka oleju/oliwy
- 1,5 szklanki cukru (lub mniej)
- 2 łyżeczki sody
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- szczypta kurkumy
- słoiczek konfitury z borówki
- tabliczka gorzkiej czekolady
Wykonanie:
Całość trza umieszać, wlać do wyłożonej papierem do pieczenia blaszki (ja piekę w tej mniejszej prostokątnej). Mama wkłada do piekarnika gazowego, gdy ten już lekko się nagrzeje i piecze ciasto około godziny w 170 stopniach, sprawdza patykiem. W elektrycznym stosuję grzałkę dolną i górną, temperatura ta sama. Polecam bo pychoooooza...i o mało bym nie zapomniała.... Na upieczone ciasto wykładamy borówkę (Mama poleca niemiecką) i roztopioną w kąpieli wodnej czekoladę wylewamy w przyjemne esy-floresy - powstaje tzw. niebo w gębie (to określenie niezmiernie ubawiło Didi niedawno ;-)) Oczywiście nieodłączną towarzyszką marchewkowego jest kawa gotowana.... Niniejszym powracamy na łono Internetowej Sieci Pajęczej, do usłyszenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz