wtorek, 25 lutego 2014

Czytam...o zielonych jajkach sadzonych i zielonej szynce wędzonej

Wielka miłość Didi ostatnich dni to książki Dr. Seussa - amerykańskiego autora i ilustratora dziecięcych lektur. Mamy aktualnie w domu sześć pozycji, rzecz jasna dzięki Bibliotece Miejskiej we wspaniałym, zachwycającym, po prostu świetnym tłumaczeniu Stanisława Barańczaka (ukłony). Dowcipne, prześmiesznie ilustrowane, psotne historyjki Didi każe sobie czytać co wieczór. Ja głosuję za Słoniem, który wysiedział jajko. Didi aktualnie darzy największą estymą Kota Prota, Specjalistę od Psot. Do książek dołączone są płytki CD z tekstem angielskim - do nauki wymowy. Angielska wersja Didi chwilowo nie pociąga, bardziej ja jestem zainteresowana. Didi woli angielski na własne potrzeby - Maaaama, a jak jest po angielsku 'ślimak' (Didi pełznie przez kuchnię na kolanach, jest właśnie Ślimakiem, więc jak nazywam się po angielsku...) i tu następuje seria językowych prowokacji, czyli - Mama, a jak jest po angielsku 'śli', a jak 'ślima', itd, itp. Didi rozkłada wyrazy na czynniki pierwsze, że tak to nazwę i ze śmiechem czeka na wynik.

W każdym razie Dr. Seuss z Barańczakiem u nas rządzą i nie omieszkam zaraz dać próbki tekstu, gdyż na to po prostu zasługuje (postaram się wychwycić także kulinarne wątki na potrzeby tego bloga, choć one wiodące nie są, no może w Zielonych jajkach sadzonych tak - tu jest to wątek zasadniczy z morałem dla niejadków):

"Zielone jajka?
Co to za bajka?
Zielona szynka?
Gdzież okruszynka
sensu w tej bredni?
Czy odpowiedni
dla tej potrawy
jest kolor trawy?"

Jak przekonać niejadka, drodzy, no jak? Może towarzystwo myszki pomoże, albo rudego lisa, może wizyta kozy? "Wizyta kozy! Czuję dreszcz zgrozy." Ale finalnie mamy happy end i potrawa przypada do gustu, a co się człowiek uraczył lingwistycznie to się uraczył, nawet sam by te jaja i szynkę wciągnął z rozkoszą.

Kulinarnie ze Słonia, który wysiedział jajko to może być o tym, że słoń Konstanty namówiony przez niecnego ptaka Grzebieluchę, zwanego też Podpuszczajką do wysiadywania jaja, miał w planie żywić się bananami (które potrafił zrywać z wielką gracją) oraz bigosem z konserwy. Hmmm, dał biedak radę i wysiedział pisklę słoniowe, więc chcieć to móc nawet na ubogiej diecie.

A co z Protem? Mamy dwie pozycje - Kot Prot oraz Kot Prot znów gotów do psot. Prot zachwyca swą ekwilibrystyką na piłce jednocześnie gotów jest do tworzenia piętrowej piramidy z.... - posłuchajcie:

 " "A to jeszcze nie wszystko!",
Rzekł nam Słynny Kot Prot.
"Całe to widowisko
Zaraz urozmaicą
Garnek zupy z kopystką,
Taca, fikus z donicą,
Druga książka, tort, młot, 
Puszka groszku i szprot:
Puszczę w ruch wszystko razem,
Posilając się zrazem,
Popijając też kefir,
Tańcząc zwiewnie jak zefir
I tłumacząc zjawisko
Zórz polarnych. To wszystko,
Pomyśleliście? Skąd!
Taki wniosek to błąd!
Nie, to jeszcze nie wszystko!",
Rzekł nam Słynny Kot Prot."

Ach, i tak dalej w tym tonie...psot tu co nie miara, ale wszystko się dobrze kończy, Didi siedzi oczarowana, uśmieszki przelatują jej przez buzię, szczególnie przy 'kontratubasie' (skrzyżowanie tuby z kontrabasem z Na każde pytanie odpowie czytanie). Dodam jeszcze, że Fufajka już się obudził i opala się na lutowym słońcu z rozkoszą. Didi czeka na opowieści, więc czas do nich wrócić. Pozdrawiamy!


Oj, pograłby Prot na takich dzwonkach, pograł...i jego wszystkie Kotki Protki z kapelusza także...


Ale dzbanuszków zacnych już byśmy mu nie dały, oj nie...potukłby w drobny mak, Specjalista od Psot.


A w naszym ogrodzie wróbelki, kosy, gołębie i inne śliczności ćwierkają...zapraszamy, jadło damy!

1 komentarz:

  1. Widząc dzwonki ruszam w tany, niechaj ino śmieją Pany, żem ja taka jest wesoła w rytm dzwoneczków dookoła, w dzbanach kawa pachnie cudnie, na me zmysły działa złudnie, myślę sobie czym ja Wiosna, tak pachnąca i radosna? Ot zagadka dla mądrego hi,hi Axa - jamć od tego, co by szaleć, gości spraszać, i po łące z wiatrem hasać...Książki czytać to rozkosze, ja ot tego, bardzo proszę...

    OdpowiedzUsuń

Drukuj

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...