Jest to obiecany wpis literacko-edukacyjny, stanowiący bazę, inspirację, podpowiedź dla naszych kuchennych poczynań, a mianowicie liter wypiekanych z ciasta francuskiego. Mamy bowiem w rękach kolejną książkę wydawnictwa Jedność dla dzieci, autorstwa Joanny Krzyżanek - Smaczny Elementarz Cecylki Knedelek. Urocza, puchata, uwielbiająca kolorowe chustki gąska Waleria rozpoczyna naukę czytania - by móc w końcu samodzielnie czytać na głos sobie i Cecylce o przygodach czerwonego stworka Lulili. Didi towarzyszy gąsce w jej zmaganiach i zafascynowana pisze wciąż nowe i nowe litery. Dziś kopiowała pracowicie wyrazy z innej naszej lektury (Pluszcz i Dzwoniec przy mikrofonie, autor - Kalina Jerzykowska) - między innymi: sowa, kot, żołędziowy żołnierz, itp. Zapał jest wielki...Zarazem Elementarz to książka kucharska okraszona zabawnymi wierszykami, opowiadaniami, zadaniami nawet dla pilnych młodocianych (zaraz dam próbkę ;-)).
Efekt finalny - litery upieczone, litery pracowicie pisane w wielkim bloku rysunkowym, alfabet układany na podłodze w formie drewnianych puzzli-pociągu (zdjęcie poniżej). Jednym słowem jest ciekawie, pouczająco i smakowicie. Czegóż chcieć więcej?
No i jedzie nasz pociąg nie z daleka, a z bliska, a spod kredensu - wiezie litery, a Didi układa go z ogromnym entuzjazmem, liczy litery, nazywa...Jej faworytem został Eskimos, rozmawia z nim na liczne tematy, czy podoba mu się w jego wagonie, co lubi jeść i czy mu u nas nie za gorąco...na zimę zabawa i konwersacja jak znalazł.
A co z wierszykami a propos liter gąski Walerii? Oto i one:
Ot, choćby weźmy takie "Ś":
(cytuję):
Ślimak
- Pięknaś jak jaśmin, droga oślico,
i piękne u ciebie, oślico, lico -
mówi oślicy ślimak na moście,
a ona na to dodaje donośnie:
- A tyś malutki
i słodki jak ptyś.
I ładny jak ościk.
To po co ten pościk?
- Ślinka u oślicy? -
łypnął ślimak okiem.
I niewiele myśląc,
umknął stamtąd bokiem.
Po czym następuje przepis na literę "Ś" z ciasta ptysiowego z bitą śmietaną, mniam, mniam.
I jeszcze jeden przytoczę:
Dźwig
Wlazł raz kiedyś dziad na drabkę,
chcąc tam przymocować dziabkę.
Dziwne dźwięki tam wydawał,
jakby mierzył i dodawał.
- Młotek, linka, gwoździe w mig
za godzinę będzie dźwig.
- To drabina jest nie drapka
i motyka, a nie dziabka! -
zawołała z dołu babka.
- Babko, to nie ma znaczenia,
kiedy dźwig jest do zrobienia.
I nim minął dzionek cały,
dziadka dźwig był doskonały.
No i pięknie jest, zachęcamy do smacznej lektury alfabetu oraz wypiekania go z rozmaitych rodzajów, odmian i kolorów ciast. Być może po popełnieniu liter z ciasta francuskiego zabierzemy się za kolejne...
Jaki wspaniały pomysł na naukę literek a i mowy polskiej wszelakiej, niekiedy bardzo trudnej więc nie byle jakiej pozdrawiam Axa
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń