Fasolowy garnek wzorowany na popularnej fasolce po bretońsku jest zarazem gęstą, gorącą zupą, trochę z gatunku zup gulaszowych, bardzo sycących. Planowałam wersję z wołowiną, ale jednak do garnka wpadła kiełbasa polska pieczona :-). Didi moja nie jest akurat fanem ani fasolki po bretońsku, ani bigosu, ani leczo, tzn. lubi fasolę bardzo, kapustę i owszem, szczególnie modrą, ale chyba nie odpowiada jej dodatek pomidorowy, czy może intensywny smak wyżej wymienionych potraw. Jednak my z Mężem bardzo lubimy, więc tym razem coś dla nas ;-):
Składniki:
- ok 40 dkg fasoli (ja miałam mieszaną, którą dostałam w prezencie z ogródka przyjaciół, białą, czarną, dużą, małą, nawet kilka groszków się trafiło)
- 1,5 słoika zaprawionych pomidorów (słoiki litrowe) razem z zalewą
- 6 średnich lasek kiełbasy polskiej pieczonej (ok 50dkg)
- sok z cytryny
- majeranek
- kminek
- cząber
- sól
- bazylia suszona
- 1-2 łyżki oliwy z oliwek
- kurkuma
Wykonanie:
Fasolę moczymy na noc w wodzie z dodatkiem cytryny (potem tę wodę odlewamy). Wstawiamy na gaz w świeżej wodzie, gdy się zagotuje, dodajemy majeranek, kminek oraz cząber (spore szczypty - są to zioła/przyprawy ograniczające gazopędne działania strączkowych). Około 15 minut gotujemy fasolę bez przykrycia - w ten sposób również cześć gazowych właściwości odchodzi. Następnie gotujemy do miękkości i później solimy.
Kiełbasę kroimy jak chcemy ;-) - ja pokroiłam w grubsze plastry, wrzucamy na patelnię z oliwą z oliwek, oprószamy bazylią oraz majerankiem i obsmażamy na rumiano (słabiej lub mocniej - tak jak lubimy).
Dokładamy kiełbasę do fasoli, mieszamy i zaczynamy dusić razem na średnim gazie. Dodajemy pomidory razem z zalewą, doprawiamy kurkumą (ze 2 szczypty). Dusimy, aż smaki się przegryzą. Najlepszy smak ma garnek nazajutrz. Mój stał w lodowatej sieni a jedliśmy na drugi dzień na obiad z chlebem. Lubię jeść zupy z chlebem, albo suchym albo posmarowanym masłem i posypany pieprzem ziołowym. Zupa jest bardzo sycąca, typowa potrawa jednogarnkowa.
Myślę, że zasmakowałoby to Julkowi :)
OdpowiedzUsuńJa lubię bardzo...takie różne wersje fasolki bretońskiej już z przedszkola pozytywnie kojarzę ;-) a doprawić można zawsze po swojemu, łagodnie czy bardzo pikantnie, pozdr!
OdpowiedzUsuńmniam mniam!
OdpowiedzUsuńPolecam, Helenka, też robicie?
OdpowiedzUsuńprzymierzam się bo jest tyle innych rzeczy do zrobienia a smakuje nam taka kupna ze słoika (wiem że świństwo!) :P
OdpowiedzUsuń