Chrust ostatni raz robiłam na lekcjach tzw. Praco-Techniki, czyli ZPT (Zajęcia Praktyczno-Techniczne) w bodajże V klasie Szkoły Podstawowej. Repertuar mieliśmy klasyczny - sałatki, zupa, naleśniki, chrust właśnie, kanapki - miło to wspominam. I wyobraźcie sobie, że od tamtej chwili NIGDY nie smażyłam chruścików. Mama nie smażyła nic w głębokim tłuszczu - faworków, frytek, racuchów ani pączków. Okres pączkowy miałam ja, natomiast dziś nadszedł czas na chruściki, zwane również faworkami. Oto one:
Składniki:
- 30 dkg mąki pszennej 450 (możecie dać też orkiszową, jak kto pszennej nie może)
- 3 łyżki kwaśnej śmietany
- szczypta kurkumy
- 6 żółtek
- 2 łyżki masła 82 %
- 2 łyżki cukru pudru
- 1 łyżka spirytusu
- szczypta soli
- tłuszcz do smażenia (ja miałam 50 dkg tłuszczu palmowego)
- puder do posypania
Wykonanie:
Wszystkie wyżej wymienione składniki zagnieść na stolnicy, a następnie - po ich dobrym połączeniu uderzać wałkiem od ciasta nawet do 15 minut. Miałyśmy z Didi niezłą zabawę - waliłyśmy ciasto jak szalone: Didi oburącz, ja trzymałam wałek z na końcu. Jest to tak zwane ciasto zbijane (źródło informacji - Kuchnia Polska autorstwa Marka Łebkowskiego).
Didi wali ciasto trzymając wałek dwiema rękami - uderzała z całej siły potem ostro wałkowała, uwielbia takie zajęcia.
Wałkujemy pobite ciasto jak najcieniej, kroimy w paski, w paskach robimy nacięcia i przewijamy starą techniką wyrabiania chrustu ;-).
Tłuszcz podgrzewamy - jego ciepłotę można sprawdzić wrzucając kawałek ciasta, powinno zaraz wypływać i się rumienić - w płaskim rondlu smażymy porcjami faworki, wyławiamy na ręczniki papierowe, odsączamy, w efekcie końcowym oprószamy cukrem pudrem. Są pyszne i już ich nie ma! Didi pudrowała chrust, więc zdjęcia pokazują jak obficie go oprószyła ;-) małym siteczkiem.
Zauważka! - olej palmowy ten oczyszczony nie jest zdrowy, na szczęście dzięki spirytusowi i szybkiemu wrzucaniu i łowieniu faworków, za bardzo go nie piją...Hmmmm, ponoć ten wydobyty świeżo z palmy jest czerwono-pomarańczowy i ma mnóstwo cennych właściwości, jednak biały czy żółtawy już nie - szkodliwe tłuszcze królują...Możecie smażyć w czym innym. Raz na jakiś czas można i tak :-D
Upudrowany stos...chrustu |
ojeju... to walenie wałkiem/tłuczkiem i wałkowanie na tak mega cienko zawsze wysysa ze mnie wszystkie soki... a potem jeszcze trzeba główkować, co zrobić z tymi wszystkimi białkami, bo przecież ile razy można bezę... :< no ale czasem można się wysilić, Adusia zawsze piszczy jak zrobię :D
OdpowiedzUsuńa właściwie chrust to się chyba pali a nie zjada? :P
He, he ;-) dzięki za komentarz, ja właśnie wykombinowałam, że z tych białek upiekę pieguska - takie ciasto z makiem, pewnie znasz jako kulinarna profesjonalistka :-D ...
OdpowiedzUsuńNo, my tym razem, moja droga nie spalilim, ino zjedlim tak dla odmiany, pozdrawiam!
Muszę zrobić te chruściki-jeszcze nigdy sama nie smażyłam, bo mojej mamie wychodzi rewelacyjnie i zawsze na nią liczyłam:). Co do białek-ja zamrażam i jak jest ekstra okazja, to piekę tort DACQUOISE (czyt.Dakłas). Wiem, że to nie zdrowe, ale tak jak chrust, nie piekę tego często. Aga.S
OdpowiedzUsuńCzasem można ;-) moja Mama t z kolei nigdy nie robiła...ja ostatecznie z białek zrobiłam pieguska, wrzucę wkrótce, miałam małą przerwę, pozdr! A pomysł na tort możesz podrzucić....
OdpowiedzUsuńhola hola, dacquise jest akurat bardzo zdrowy, zdrowszy niż cytryna i szpinak i inne razem wzięte! :p
OdpowiedzUsuń